Objawy świadczące o chorobie alkoholowej nie są trudne do zaobserwowania, a powodem ich lekceważenia nie jest ich "niewidzialność". Przeciwnie, możemy je obserwować w każdej najprostszej, najzwyczajniejszej sytuacji. Więcej nawet - mówimy o nich na co dzień, bez trudności nazywamy i opisujemy. Właściwie wiemy o nich wszystko. Wszystko prócz tego, że każdy z nich jest elementem większej całości, którą jest choroba alkoholowa.

Rozpoznajemy "kaca", "kina", "mocną głowę", "efekt niemożności przerwania picia po pierwszym kieliszku, "urwane filmy", czy inaczej "przerwy w życiorysie, itd.

Potrafimy przywołać w pamięci sytuacje, w których po raz pierwszy przytrafił się nam któryś z tych epizodów, lub łatwo przypominamy sobie osoby, których styl picia pełen jest takich właśnie charakterystyk. Ich występowanie jest tak powszechne, że aż normalne. Rozpoznajemy je u siebie, lub innych, ale nie wiemy, że świadczą o chorobie.

W dzisiejszych rozważaniach zajmiemy się kolejnym symptomem, którego występowanie nie powinno w nikim zostawić cienia wątpliwość, iż świadczy on o rozwiniętej już, zaawansowanej chorobie alkoholowej - omówimy mianowicie tzw. "ciągi picia".

W dużym uroszczeniu można powiedzieć, że reakcje organizmu na alkohol zmieniają się w taki oto sposób:

Od prawidłowego, normalnego braku tolerancji na małe nawet dawki alkoholu w początkowym okresie picia, poprzez "mocną głowę", czyli bardzo wysoką, nienormalną tolerancję, do gwałtownego jej spadku w okresie zejściowym. Po okresie "mocnej głowy", jak już pisaliśmy, następuje bowiem okres "słabej głowy".

Dlatego też ilość wypijanego alkoholu n i e jest kryterium na jakim możemy się opierać przy ocenie swojego picia. Jeżeli w przeszłości przechodziliśmy okres "mocnej głowy", a teraz wystarczy nam jedno, dwa piwa, by wprowadzić się w stan upojenia, to możemy być pewni, że wchodzimy już, lub weszliśmy w ostatnią fazę choroby alkoholowej.

Pragnę w tym miejscu zaznaczyć, że leczenie choroby alkoholowej zawsze jest możliwe, ale jak w przypadku każdej choroby, im wcześniej się je rozpocznie, tym lepiej. Nie leczona choroba alkoholowa "sama nie przechodzi".

Wróćmy teraz do zasadniczego tematu, czyli do ciągów picia.

Jest to objaw zmienny w swoim nasileniu i częstości występowania /regularności/.

Najczęściej pojawia się w drugim stadium choroby alkoholowej, wraz z "mocną głową".

Poniżej przedstawię jedną z klasyfikacji ciągów picia, która oparta jest na częstotliwości spożywania alkoholu:

1. CIĄGI DŁUGOTRWAŁE. Osoba pije cały dzień, od rana do późnej nocy, przez kilka, kilkanaście dni. Przerwy w piciu /między ciągami/ są regularne i mogą trwać tydzień, miesiąc, a nawet rok. W przerwach tych alkoholik może nie pić w ogóle.

2. CIĄGI ZWALNIAJĄCE. Chory pije rano, ale w ciągu dnia pozostaje "w granicach przyzwoitości". Ponieważ pragnienie alkoholu nasila się, pod wieczór pije częściej i więcej. Są to te osoby, które piją praktycznie cały dzień, przez wiele nawet lat, ale "nie widać" by były pijane. Do normalnego funkcjonowania potrzebują jednak stale alkoholu.

3. CIĄGI PRZERYWANE. Picie trwa do trzech dni bez przerwy /np. w weekendy/, po czym następuje parodniowa przerwa /np. do następnego weekendu/.

4. CIĄGI OKRESOWE. Trwają od trzech do trzydziestu trzech dni, a okresy przerw są długie i nieregularne.

5. CIĄGI MIESZANE. W tej postaci nie stwierdza się jakiegoś określonego porządku ich pojawiania się i trwania. Są one charakterystyczne dla wcześniejszych okresów alkoholizmu i mogą być podobne do wszystkich innych postaci ciągów.

Mówiąc o ciągach picia zwróćmy uwagę na fakt, że okresy przerw w piciu nie świadczą o braku choroby alkoholowej. Można nie pić w ogóle przez długi czas i być alkoholikiem.

Jeśli zależy nam na rzetelnej ocenie własnego picia musimy zapomnieć o tym ile i jak często pijemy, a zamiast tego powinniśmy nauczyć się obserwować reakcje naszego organizmu, pojawiające się w momencie przerwania picia, czyli to jak się czujemy gdy nie pijemy, oraz charakterystyczne cechy i dynamikę spożywania alkoholu, czyli to jak pijemy /nie omijanie kolejek, ponaglanie do ponownego zapełnienia kieliszków, picie do końca, aż skończy się alkohol, picie ciągami, bez względu na konsekwencje, leczenie kaca klinem, nie jedzenie w okresie picia, itd./

Wiele osób pijąc ciągami uznaje okresy przerw za dowód kontrolowania picia. Bardzo często otoczenie osoby pijącej też tak uważa. Prawda jest jednak taka, że wraz w rozwojem choroby ciągi są coraz częstsze i dłuższe, przerwy coraz krótsze, a z czasem w ogóle zanikają, co stwarza realne niebezpieczeństwo zapicia się na śmierć.

W okresie "mocnej głowy" ciągi łączą się z bardzo dużą ilością wypijanego alkoholu. W miarę upływu czasu, gdy tolerancja spada, ciągi wyzwala coraz mniejsza dawka alkoholu.

Picie ciągami występuje też w parze z "przerwanymi życiorysami", lub inaczej "urwanymi filmami", o których pisaliśmy w poprzednich odcinkach.

Pojawieniu się ciągów picia towarzyszą też wyraźne zmiany w sposobie myślenia. Potrzeba picia jest coraz silniejsza. Zaprzeczanie tej potrzebie, w konfrontacji z ewidentnymi oznakami uzależnienia, przybiera postać absurdalnego kłamstwa. Koncentracja na alkoholu powoduje utratę zainteresowań poza alkoholowych. Związki z ludźmi nie pijącymi są coraz rzadsze i słabsze.

W myśleniu następują zmiany, które w efekcie nasilają deformację obrazu świata zewnętrznego, oraz mylne interpretacje siebie i innych. Zachowanie zdominowane jest przez alkohol i picie. Osoba uzależniona pogrąża się w coraz większej izolacji i samotności.

Alkohol, który początkowo działał jak idealna "proteza dobrego nastroju" zaczyna być coraz cięższą "kulą u nogi". Nie rozjaśnia już umysłu i nie poprawia nastroju. Wywołuje depresje, halucynacje, agresję, bezsenność, lęki, itd.

Prawdziwe uwolnienie się od tego możliwe jest tylko poprzez natychmiastowe podjęcie leczenia.

Tymczasem tragedia trwa. Alkohol funkcjonuje w życiu wielu osób niczym dodatkowy członek rodziny. Dla alkoholika jest on jakby "potajemnym partnerem". Dla innych członków rodziny najpierw jest "intruzem", który pojawił się w domu jako niewygodny gość, by pewnego dnia wprowadzić się do niego na stałe...