Dzisiaj powiemy o “klinie” jako recepcie na “kaca”. Kac występuje po przepiciu. Gdy cały organizm choruje, boli głowa, serce kołacze, nogi i ręce trzęsą się jak galareta, a człowiek jest rozdrażniony, rozbity i zdekoncentrowany, należy wypić klina, czyli jakiś alkoholowy trunek, najlepiej piwo, lub wódkę. Niektórzy stosują piwo z wódka. Objawy “kaca” ustąpią i można znowu jako tako funkcjonować.

Taką receptę stosują i zalecają innym wprawne w piciu osoby. Taką receptę, o zgrozo, znalazłam nawet rok temu, przed Sylwestrem, w jednym z popularnych polskich magazynów. Jest to recepta tyle skuteczna, co zgubna, oraz zupełnie niemożliwa do zastosowania przez osoby nieuzależnione od alkoholu. Te ostatnie po przepiciu nie mogą nawet pomyśleć o alkoholu, a sam jego zapach wywołuje torsje.

Jak to więc jest z tym kacem i klinem?

Pisaliśmy już o tym, że u osób rzadko pijących nawet małe dawki alkoholu wywołują reakcje zatrucia i jest to zupełnie normalne. Ale częste, lub/i systematyczne picie powoduje wzrost tolerancji na alkohol. Mocna głowa jest jednym z pierwszych sygnałów rozpoczynającej się choroby alkoholowej. Jest to także jeden z najbardziej mylących sygnałów, który skłania osobę pijącą do myślenia, że alkohol jest dobrze tolerowany, a więc można spokojnie pić. Tymczasem tak właśnie rozpoczyna się proces fizjologicznego uzależnienia, czyli alkoholowa narkomania.

Kontynuacja picia umacnia niezależne od naszej woli patologiczne mechanizmy, a z czasem powoduje utratę kontroli nad piciem. Osoba uzależniona, po wypiciu pierwszego kieliszka musi pić do końca, do momentu upicia się. Nie ma przy tym znaczenia styl picia. Można pić codziennie, raz w tygodniu, czy raz w miesiącu.

Czasem alkoholik pod presją coraz bardziej zaniepokojonego otoczenia, chce udowodnić, że potrafi wypić “tylko trochę”. I rzeczywiście, np. na jakimś przyjęciu wypija tylko lampkę. Ale otoczenie nie wie, że wypił już “trochę” przed przyjęciem. lub ma w samochodzie butelkę i co jakiś czas wychodzi na zewnątrz, albo szybko znika z imprezy, by kontynuować picie w innym miejscu. To organizm domaga się alkoholu i to w coraz większych dawkach.

Nie chodzi też tylko o takie picie, gdy osoba za każdym razem zwala się pod przysłowiowy stół. Może to być picie, które tylko utrzymuje określony poziom alkoholu w organizmie bez ostrych oznak upicia. Wprowadza to w błąd środowisko, które traci czujność widząc, że takie picie jest “umiarkowane”, bo nie doprowadza do charakterystycznych ekscesów, kompromitacji, itd.

Mówiąc inaczej: istotne jest to, że organizmowi dostarcza się określoną ilość alkoholu, a nie to, czy dzieje się to za “jednym posiedzeniem”, kiedy wypija się np. pół litra wódki, a przez następne dni nie pije się nic, czy też to pół litra dostarcza się organizmowi przez parę dni w postaci kilku drinków dziennie.

Osoba nieuzależniona od alkoholu po przepiciu odchoruje swoje, ponieważ uległa zwyczajnemu zatruciu, organizm w tym okresie będzie totalnie odrzucał alkohol, po czym wróci do równowagi, chociaż jak już pisaliśmy, przedawkowany może spowodować śmierć. Nie może jednak w stanie zatrucia alkoholem wypić klina, czyli alkoholu, bo nim się właśnie zatruła. Tak samo jakby nie mogła w stanie zatrucia np. wędliną zjeść, jako lekarstwa na zatrucie, zatrutej wędliny.

Inaczej rzecz się ma z osobą uzależnioną od alkoholu. Objawy kaca, szczególnie w początkowym okresie choroby alkoholowej, są bardzo podobne do tych z zatrucia i jest to kolejny mylący sygnał, ponieważ mechanizm jest różny.

Po okresie picia, gdy osoba uzależniona przerywa picie alkoholu, gwałtownie spada jego poziom we krwi /nie ma znaczenia na jak długo odstawia picie/. To właśnie ten spadek alkoholu we krwi powoduje przykre reakcje kaca, a nie zatrucie. Wypicie klina wyrównuje ten poziom i dlatego łagodzi objawy kaca.

Bywa tak, że na początkowym etapie choroby, mały klin pomaga szybko i można znowu nie pić przez wiele dni, a nawet miesięcy. Ale równie dobrze można zacząć pić zaraz na drugi dzień. Charakterystyczne jest także to, że na tym etapie nie każde wypicie musi powodować potrzebę ratowania się klinem.

W miarę jednak nasilania się choroby reakcje organizmu po każdorazowym przerwaniu picia są coraz poważniejsze. Pojawiają się lęki, halucynacje, zaburzenia snu, pamięci, dolegliwości serca, niekontrolowane drżenia rąk, itd. Kac, początkowo trwający parę godzin, utrzymuje się w coraz ostrzejszej postaci nawet kilka i kilkanaście dni. Klin staje się koniecznością. W końcu za każdym razem wywołuje kolejne “ciągi picia”, niwelując zupełnie przerwy w piciu i ostatecznie doprowadzając do sytuacji, w której człowiek bez alkoholu nie może w ogóle funkcjonować.

Rodziny alkoholików wiedzą o tym. Często słyszy się opinię, że osoba pijąca jest “lepsza i bardziej do życia”, gdy wypije, niż wtedy gdy jest trzeźwa. I żony zaczynają dbać o to, by mąż alkoholik miał zawsze coś do wypicia…

W rozpoznaniu choroby alkoholowej ważne jest więc nie tyle to, jak się pije, tylko to, jak organizm reaguje na nie picie. Potrzeba wypijania klina na kaca jest kolejnym bezsprzecznym dowodem rozwiniętej już narkomanii alkoholowej.

W zaawansowanej chorobie alkoholowej nie dostarczenie organizmowi kolejnej dawki może spowodować nawet śmierć. Na tym etapie alkoholik pije już nie po to aby pić, tylko po to aby żyć. Ale kontynuowanie picia nasila chorobę i to również ostatecznie powoduje śmierć. Koło się zamyka. Jedynym ratunkiem jest podjęcie leczenia.