Podstawowa sprawa wymagającą ustalenia przed podjęciem leczenia jest diagnoza. Chodzi w niej głownie o stwierdzenie na jakim etapie choroby alkoholowej znajduje się osoba podejmująca leczenie. Pierwsza bowiem decyzja powinna dotyczyć tego czy osoba ta wymaga pobytu w szpitalu, w celu tzw. odtrucia, czyli odstawienia alkoholu pod kontrola medyczna.
Na skutek fizjologicznego uzależnienia od alkoholu, w momencie jego odstawienia powstaje wiele patologicznych, często bardzo poważnych objawów psychicznych i fizjologicznych. W nazewnictwie psychiatrycznym objawy te określa się terminem „zespół abstynencyjny". Zespół ten jest tym bardziej nasilony i niebezpieczny im bardziej rozwinięta jest choroba alkoholowa. Nie dostarczenie organizmowi alkoholu/narkotyku, w ostrym zespole abstynencyjnym, może nawet stanowić zagrożenie dla życia. Dlatego w takich przypadkach musi się ono odbywać pod ścisłą kontrolą medyczna.
W praktyce bywa jednak często tak, ze alkoholik nie potrafi już w ogóle przerwać picia, pije cały czas i to stanowi podstawowe zagrożenie. W takich przypadkach przyjmowany jest do szpitala na odtrucie nawet bez jakiejkolwiek wcześniejszej diagnozy.
Odtrucie ma przeważnie miejsce w szpitalu psychiatrycznym lub w zamkniętym oddziale psychiatrycznym innego szpitala. Trwa najczęściej trzy dni, po których pacjent zostaje przeniesiony do oddziału leczenia alkoholizmu. Jest to z reguły również oddział zamknięty.
Odstawienie alkoholu w czasie trzydniowego pobytu na oddziale odtruć nie jest wyleczeniem z choroby alkoholowej, ani nawet jego pierwszym etapem. Ale jest to pierwszy, niezbędny warunek rozpoczęcia leczenia.
Odtrucie nie likwiduje tez głodu alkoholowego. Przerywa tylko w sposób bezpieczny i kontrolowany jeden z ciągów picia, bez żadnej gwarancji, iż np. na następny dzień nie nastąpi powrót do picia. Daje jednak alkoholikowi pierwsza realna możliwość jaka jest znalezienie się w oddziale leczenia alkoholizmu, a wiec dokonania, pod fachowa opieka, pierwszego rzeczywistego kroku w kierunku powrotu do normalnego życia. Obowiązująca powszechnie zasada oddziałów leczenia alkoholizmu jest bowiem warunek, iż w prowadzonej przez nie terapii mogą uczestniczyć tylko osoby w danym momencie trzeźwe. A wiec osoba znajdująca się pod bezpośrednim wpływem alkoholu nie będzie przyjęta na taki oddział. Musi wytrzeźwieć sama lub przejść odtrucie. Celowo używam określenia „pod bezpośrednim wpływem alkoholu" gdyż rzeczywista, fizjologiczna trzeźwość, czyli pełne odtrucie alkoholik osiąga czasem dopiero po 6-7 miesiącach trzeźwości. Trzeźwość psychiczną zaś znacznie, znacznie później...
Bywa, ze alkoholik zaraz po odtruciu opuszcza szpital na własną prośbę, nigdy nie rozpoczynając zasadniczego leczenia. Jest przekonany, że już nie dotknie alkoholu lub przeciwnie – prosto ze szpitala rusza do baru.
Gdy wierzy, że będzie potrafił nie pić, może nawet utrzymać trzeźwość przez jakiś czas. Ale bez fachowej pomocy, terapii, wiedzy o chorobie i czekających go niebezpieczeństwach powrotu do picia, a także sposobach radzenia sobie w momentach kryzysu i bez umiejętności ich wczesnego rozpoznawania, bardzo szybko prawdopodobnie wróci do picia.
Odtrucie jest tylko szansa zrobienia pierwszego ruchu w pozytywnym kierunku i jak każda szansa może być wykorzystana lub zmarnowana. Nic więcej.
Po odtruciu, pobyt na oddziale leczenia alkoholizmu trwa przeważnie od trzech tygodni do trzech miesięcy, w zależności od stanu chorego. Oddziały takie funkcjonują jako jednostki zamknięte, w których zabronione są wizyty, a początkowo nawet telefony. Ma to swoje uzasadnienie.
Alkoholik trafia na leczenie z reguły w momencie, gdy w jego życiu „wszystko się zawaliło" albo „wali". Oznacza to, że na zewnątrz czekają na niego ludzie gotowi natychmiast stawiać mu swoje warunki, zadania, domagać się rekompensat i zadośćuczynienia, oskarżać, informować o podjętych przeciw pijącemu akcjach prawnych, itd.
Zamkniecie alkoholika w szpitalu ma m. in. na celu ochronienie go przed takimi wpływami. W tym pierwszym okresie, bardzo chwiejnej i niepewnej jeszcze trzeźwości, gdy nie wie jeszcze co może robić, by ją utrzymać i jak radzić sobie z trudnymi emocjonalnie sytuacjami, jest to po prostu konieczne. Potem będzie musiał stanąć z nimi twarzą w twarz. Ale jeszcze nie teraz.
Na razie musi być obserwowany, trzeba będzie mu pomoc pokonać kolejny rzut zespołu abstynencyjnego, podreperować stan serca, czy wątroby, odżywić. Musi się dowiedzieć co się stało, musi zrozumieć, gdzie jest i dlaczego, co mu grozi, jakie ma wybory i jakimi drogami może je osiągnąć. Ma szanse usłyszeć to na trzeźwo.
Usłyszy tez historie picia innych alkoholików. Pierwszy raz w życiu zobaczy się w nich jak w lustrze, na trzeźwo, choć nadal będzie myślał w „alkoholiczny" sposób. Będzie zaprzeczał, będzie się bronił i uciekał. Ale tym razem nikt się na to nie złapie, nie nabierze, nie przytaknie, ale tez nie odrzuci i nie znieważy.
Personel takich miejsc to często niepijący alkoholicy – lekarze, psycholodzy, pielęgniarze, salowi lub osoby z dużym doświadczeniem leczenia alkoholików. Oni nie kupią historii o zlej żonie, podłej pracy, czy pechu w życiu. Wielu przeszło to samo co on, wiedza jak jest... Będzie miał szansę usłyszeć, że jest alkoholikiem i ze to jest podstawowa przyczyna jego picia. Pokażą mu jak się oszukuje. Powiedzą mu to prosto w oczy. Powiedzą mu to ci, którzy byli w takim samym stanie i miejscu co on. Powiedzą mu to z szacunkiem, bo dla nich on będzie zwierciadłem ich przeszłości, której nie odrzucają i nie zaprzeczają, a z którą musieli nauczyć się żyć.
Zobaczy półprzytomnych, nie mogących chodzić, moczących się, halucynujacych. Zobaczy swoja przyszłość. Będzie miał szanse zobaczyć to na trzeźwo.
Nikt go jednak nie będzie straszył. Nikt go nie będzie namawiał do leczenia, ani przekonywał. Dowie się, że może otrzymać pomoc, jeśli będzie chciał z niej skorzystać. Jeśli nie, przekona się, ze taki pobyt w szpitalu jest strata czasu i pieniędzy. Jego życie zależy tylko od niego. Może przestać pić i zacząć życie od nowa. Ale nie musi, może pić dalej, bo jeśli jemu samemu nie zależy na odzyskaniu i odbudowaniu tego życia, to nikt, zupełnie nikt nie może mu pomoc. Będzie miał szanse, ale nie może liczyć, że ktoś weźmie na siebie odpowiedzialność za to co zrobi i jak tę szansę wykorzysta.
Przed wyjściem ze szpitala dostanie adresy, telefony i termin wizyty u psychologa zaraz na następny dzien. Dowie się, że alkohol będzie go kusił cały czas po opuszczeniu szpitala. Dostanie instrukcje, co ma robić w takich sytuacjach. Od tego momentu będzie już cos od niego zależało.
Błędem byłoby jednak oczekiwać cudów po takim pobycie w szpitalu. W najlepszym wypadku alkoholik wyjdzie z niego bardziej trzeźwy i dobrze poinformowany co ma dalej robić. Być może nawet zrozumie i przyjmie to, że jest alkoholikiem. To byłoby już bardzo dużo.
Za mało jednak by uznać, ze problem alkoholowy jest opanowany i kontrolowany. Teraz dopiero zacznie się najtrudniejszy etap – etap konfrontacji z życiem. Tym trudniejszy, ze w konfrontacji tej nie będzie mógł sobie „pomagać" alkoholem.
Pomówimy o tym w następnym odcinku...